Refleksja

Bardzo za Maćkiem tęsknię. Minął rok, a ból i pustka jest taka sama. Stwierdzenie, że czas leczy rany nie jest prawdziwe. (właśnie minęły 4 lata i nadal bardzo tęsknię ..., minęło 6 lat ...) 
Bardzo dużo czasu poświęciłam Maćkowi. Często było ciężko, kłóciliśmy się. Ale to chyba normalne :) Ktoś kiedyś powiedział, że bawi go jak widzi jak się kłócę z Maćkiem. Pokrzyczeliśmy, pokrzyczeliśmy i zapominaliśmy że byliśmy na siebie źli :) Bardzo go kochałam. Nigdy nie żałowałam czasu poświęconego Maćkowi (teraz to się zastanawiam, że za mało czasu spędziliśmy razem). Jak się urodził, byłam bardzo szczęśliwa. Bardzo chciałam mieć braciszka. Od początku trzymaliśmy się razem. Cała ta strona o tym świadczy. A Maćka choroba tylko jeszcze bardziej nas zbliżyła. Byliśmy jak muszkieterowie, jeden za wszystkich - wszyscy za jednego.
Maciek pomimo tak ciężkiej choroby nigdy się nie poddawał. I chyba to jego podejście do życia trzyma teraz mnie przy życiu. Teraz to ja nie mam problemów. Oprócz tej tęsknoty.
Maćka choroba przez te wszystkie lata postępowała. Słabły mu nogi, ręcę ... Ale mózg miał niezawodny. Nie znam osoby, która by tyle umiała, pamiętała, kojarzyła różne fakty (oczywiście myślę tu o młodych osobach). 
Maciek bardzo lubił mi pomagać :) Pomagał mi przy pisaniu pracy dyplomowej na Politechnice, zrobił kilka rysunków, sprawdził ją, kilka schematów narysował. Pomagał przy wyborze zdjęć do bazy danych o Miejscach Pamiątkowych na Ochocie, testował tą bazę. I na jednym z kursów odrabiał za mnie prace domowe :) Oczywiście jak było do zrobienia 10 pytań, to nie wszystko robił. Twierdził, że to pytanie to musisz sama opracować bo będzie Ci to kiedyś potrzebne, przy innym robił mi notatkę, że mam sobie z takich a takich punktów napisać odpowiedź bo jemu się nie chce pisać takich głupot itd. No i jeszcze dawał mi korepetycje z chemii :)


Kiedyś Maciek słyszał, jak ktoś się żalił że jego dzieci nie są samodzielne (zdrowe dzieci). Po czym Maciek powiedział mamie, że ona to ma szczęście, że on jest samodzielny :) Maciek "zapominał", że ma wózek. Staraliśmy się żyć normalnie. Wyjeżdżaliśmy, spotykaliśmy się ze znajomymi, chodziliśmy na spacery, na dyskoteki - wszystko przy odpowiedniej logistyce się udawało. Maciek nie wstydził się ludzi. Jak poszliśmy do sklepu, to sam jeździł w różne zakątki i załatwiał różne sprawunki. Ale najlepiej kupowało mu się przez Internet. Kiedyś na Dzień Kobiet chciał nam kupić prezent i żeby żadna z nas o ty nie wiedziała. Znalazł w Internecie sklep z czekoladami. Wiedząc jakiego mam bzika na punkcie butów, kupił mi czekoladowego buta, a mamie kwiatka.
Chodziliśmy na spacery, do restauracji ...
 Kiedyś byłam na wycieczce klasowej i Maciek napisał do mnie list. Mówi wszystko. Teraz też chciałabym to zrobić :)
"Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna"